Do zdarzenia doszło 4 lipca w Phoenix w stanie Arizona. W strzelaninie zginął 28-letni James Porter Garcia.
Wszystko zaczęło się, kiedy mężczyzna zadzwonił na policję i zgłosił, że napastnik, który dźgnął go w ubiegłym tygodniu, zaatakował ponownie. Dzwoniący przekazał „On znowu próbuje mnie zabić”.
Na miejscu zjawił się patrol funkcjonariuszy, który został zaprowadzony do domu rzekomych napastników. Tam w samochodzie znajdującym się na podjeździe siedział mężczyzna, który mógł być sprawcą ataku.
Policjanci poinstruowali go, aby ten wyłączył silnik i dołączył do reszty osób, które przebywają w domu i rozmawiają z funkcjonariuszami.
„Przeprowadzamy czynności i nie chce, żebyś w tym czasie siedział w samochodzie” – powiedział jeden z policjantów i dodał, że wszyscy znajdujący się na terenie posiadłości są podejrzani.
Garcia nie zamierzał wysiąść z auta. Rozmowa z nim trwała kolejne 13 minut. W tym czasie podał fałszywe dane oraz wyjaśnił, że miał zgłosić się na komisariat w sprawie wykroczenia. Funkcjonariusz odpowiedział, że to nie ma w tym momencie żadnego znaczenia.
W pewnej chwili podejrzani wyciągnął broń. Auto otoczyli funkcjonariusze, jeden z nich krzyczał do mężczyzny, żeby ten odłożył pistolet albo zostanie postrzelony.
Garcia krzyczał do policjanta „Zastrzel mnie! Zastrzel mnie!„. Jeden z funkcjonariuszy powiedział, że wybija szybę, aby dostać się do środka. Wtedy podejrzany podniósł broń i został postrzelony przez kilku policjantów, którzy nie pozostawili mu żadnej szansy na przeżycie.
Jak się okazało, 28-latek miał nie tylko bogatą kartotekę, ale także był poszukiwany za liczne przestępstwa.
Źródło: Police Activity